Rozpoczynając projekt „duchowość w sporcie” zastanawiałam się, czy znajdę sportowca, który w sporcie wyczynowym świadomie kierował się duchową ścieżką. I wtedy poznałam Iwonkę Guzowską – mistrzynię świata w boksie. Od razu wiedziałam, że będzie doskonałym przykładem na to, czym jest duchowość w sporcie i w jaki sposób można wykorzystać swoją wewnętrzną moc. Nie myliłam się. Iwona napisała swoją własną książkę „Najważniejsza decyzja”, w której opisuje szczegóły swojego życia od adopcji, problemów alkoholowych w rodzinie, nieplanowanej ciąży, do momentu, kiedy stała się mistrzynią w swoim fachu i zaczęła stąpać po duchowej ścieżce. Zapraszam Was do bardzo ciekawego wywiadu, który nieco rozjaśni wam pojęcie i znaczenie duchowości w sporcie
Oktawia: Przeczytałam Twoją książkę jednym tchem i wypisałam sobie rzeczy, które są dla mnie najważniejsze i które zrozumiałam tak samo jak ty. Na jej początku napisałaś, że każda droga do sukcesu zaczyna się od marzeń. Potem ciężką pracą ten sukces osiągamy. Ciekawi mnie, czy zastanawiałaś się kiedyś nad prawdziwym motywem twojego sukcesu. Czy był jakiś ukryty powód, dla którego wybrałaś akurat sztuki walki?
Iwona: Tak, zastanawiałam się nad tym wiele razy i jestem w stu procentach przekonana, że każda moja decyzja, każde „autodestrukcyjne” zachowanie, objawiające się tym, że trenowałam na granicy wytrzymałości, było ogromną potrzebą zejścia głębiej. Nie wiedziałam jak pokonać barierę, która sprawiała, że czułam się oddzielona. Wiem, że nie każdy zrozumie o co mi chodzi, ale każdy kto tego doświadczył doskonale wie o czym mówię. Kiedy zakochałam się w sporcie, moja dusza dała mi sygnał. Znalazła klucz w jaki mogła mnie ściągnąć do siebie.
O: A sam wybór dyscypliny miał znaczenie?
I: Ja nie miałam na to wpływu. Po prostu weszłam na salę i się zakochałam.
O: I myślisz, że mogłaby być to jakakolwiek inna dyscyplina, czy tylko sztuki walki mogły cię tak odmienić?
I: Chyba w moim przypadku to musiał być taki sport. Musiał to być sport walki, w którym dosłownie mierzyłam się ze swoimi demonami. Wychodziłam i walczyłam, nie tyle z drugim człowiekiem, bo to chyba najmniej mnie interesowało, ale z tymi wszystkimi emocjami, które były we mnie. Nikt ze sportowców nie lubi tego stresu przedstartowego. On z jednej strony mobilizuje, a z drugiej sprawia, że czujesz się tak kiepsko, że jesteś pełen obaw. Na szczęście jak już ruszysz to ruszysz. To budowanie napięcia, które siłą rzeczy zawsze jest przed tym najważniejszym startem doprowadza człowieka do szaleństwa. Ale w tym szaleństwie była dla mnie metoda. To była moja droga do tego, żeby przez to szaleństwo przejść i znaleźć w nim to, co jest moją oazą spokoju. Tak jak mówił Dalaj Lama. Ocean tylko na powierzchni jest wzburzony, ale w głębi jest zawsze spokojny. Dlatego potrzebowałam zanurkować w to moje szaleństwo, żeby odnaleźć ten oceaniczny spokój. Mam w sobie duszę wojownika i pewnie z tego powodu wybrałam właśnie tą dyscyplinę.
O: Paradoksalnie sztuki walki nauczyły cię tego, żeby nie walczyć.
I: Oh tak! I to jest najpiękniejsze. Zawsze powtarzam, że sztuki walki są fantastycznym sposobem na rozwój człowieczeństwa. Od samych podstaw uczą szacunku, harmonii, opanowania, nie wykorzystywania siły, nie kierowania się agresją. I nie mówię tu o sportach walki, do których między innymi należy boks. Ale jeśli zmienisz nastawienie i spojrzysz na boks jak na sztukę, to już zupełnie co innego.
O: I ty właśnie przeniosłaś to, czego nauczyłaś się w sztukach walki na boks wyczynowy. Dlatego byłaś w stanie szanować swojego przeciwnika i skupić się na tym, co ty masz do zrobienia, a nie tylko na tym, żeby pobić zawodnika.
I: Dokładnie tak. Nie interesowało mnie to, żeby unicestwić osobę, która stała naprzeciwko mnie. Miałam tam do zrobienia zupełnie coś innego. Oczywiście efektem tego była zwycięska walka, ale nigdy moim zamierzeniem nie było zrobienie krzywdy drugiemu człowiekowi.
O: Potwierdzasz tutaj moje doświadczenia, bo przyznam ci, że stałam się świadomym zawodnikiem dopiero wtedy, kiedy odkryłam, że z nikim nie muszę walczyć.
I: Cudownie. Dlatego ja mogłam zostać mistrzynią świata w boksie, bo zaczęłam walczyć duchowo. I ten duch walki, o którym mówi się w sporcie nabrał właśnie wtedy prawdziwego znaczenia.
O: Wielu sportowców w czasie kariery sportowej lub po jej zakończeniu popada w depresję. Oczekują szczęścia i wewnętrznego spełnienia po zdobyciu jakiegoś medalu, ale czeka ich tylko chwilową radość, a potem rozczarowanie. My wiemy z czego to wynika. Sama pisałaś w książce : „Paradoksem jest to, że gdy święciłam największe triumfy w ringu, gdy świat leżał u moich stóp, byłam najbardziej samotną istotą na świecie. Okres kariery sportowej był czarną otchłanią, która nosi nazwę depresja.”
I: Ta depresja nie była spowodowana moimi oczekiwaniami, światem zewnętrznym, czy profitami, które miałam otrzymać. Dotyczyła ona wspomnianej wyżej otchłani, w którą musiałam wpaść, żeby w końcu siebie odnaleźć. To był ostatni etap odnalezienia bezpośredniej drogi do mojej duszy. Kiedy wpadasz w tą otchłań, nie możesz równocześnie wpaść w panikę. Trzeba cierpliwie przez to przejść, nie odsuwać sztucznie od siebie. Dzięki temu nie popełniłam samobójstwa, nie wpadłam w alkoholizm i inne uzależnienia. Przetrwałam, dotarłam tam, gdzie miałam i chciałam dotrzeć.
O: I wtedy zaczęła się twoja duchowa ścieżka?
I: Tak, wtedy właśnie się zaczęła. Z jakiegoś powodu doprowadziłam siebie do takiego stanu, że cały mój człowiek powiedział „dość”. Moje ciało było tak wyeksploatowane, a ja ciągle chciałam mocniej i mocniej. Taka była moja droga. Przeszłam przez schemat takiej trochę inicjacji – poprzez ból i cierpienie do wewnętrznego uwolnienia.
O: No właśnie. Sporo w swojej książce piszesz o bólu, cierpieniu, ale też o porażce. Ja wiem jak do nich podchodzisz, ale opowiedz czytelnikom co znaczą dla ciebie te słowa.
I: Wyraz porażka nie istnieje w moim słowniku. Używam go tylko na potrzeby szkoleń, żeby ludzie mogli mnie zrozumieć. Mam świadomość, że na wiele rzeczy, o których mówię, ludzie nie są gotowi. Ci, z którymi pracuję dłużej otwierają się i mogą pozbyć się złośliwych oprogramowań, które mają powgrywane. Wtedy mogą się zmieniać z poziomu duszy. Sama porażka, tak naprawdę porażką nie jest. Każde trudne doświadczenie jest nam dane po coś. Z jakiegoś powodu podejmujemy decyzję, niekoniecznie świadomie, że popełnimy taki, a nie inny błąd, bo taki mamy popełnić. Gorzej jak nie wyciągamy z tego lekcji. Wtedy podróżujemy w kółko i w kółko bez efektów. Ból też jest nam czasem potrzebny. Zauważ, że człowiek zaczyna szukać czegoś więcej i głębiej dopiero jak jest w przysłowiowej czarnej D, jak jest pod ścianą. Nie ma już siły i czeka na cud. A nasza dusza jest źródłem cudów.
O: Mówiłaś, że ból fizyczny, który znosiłaś, był niczym w porównaniu do bólu psychicznego. Jesteś w stanie porównać te dwa bóle, czym się różniły?
I: Ból emocjonalny nigdy nie wiadomo kiedy się skończy i nie ma na niego zewnętrznego lekarstwa. Jest nam jednak bardzo potrzebny, żebyśmy doświadczyli tego wszystkiego co jest ludzkie, żebyśmy zrozumieli, co jest dla nas ważne. Skoro dajemy radę przejść przez trudne momenty, to znaczy, że były skrojone na nasze siły.
O: „Odnalezienie spokoju w ringu było początkiem drogi do odnalezienia siebie.” Skąd wiedziałaś, że spokój to właśnie to, czego szukałaś?
I: Bo jak go poczujesz, to już wiesz, że to jest to. Nie mam żadnych słów, których mogłabym użyć, żeby opisać to doświadczenie.
O: To trzeba poczuć.
I: I jak poczujesz to już wiesz, że jesteś w domu. I nawet jeśli trwa chwilę, to będziesz szukał sposobu, aby ten moment znowu się powtórzył i trwał dłużej i częściej, aby w każdej chwili można było przywołać ten stan. Niesamowite jest to, że później ten stan staje się taką przyjemną codziennością i zdajesz sobie z niego sprawę, kiedy po raz kolejny słyszysz : „ale od ciebie bije spokój”.
O: W czasie czytania książki, rzuciły mi się w oko te fragmenty, które ja sama przerobiłam w swojej karierze sportowej. I powiem Ci, że zdobywając olimpijski medal nie czułam nic więcej poza spokojem. Najważniejsza impreza życia, a ja byłam odcięta od wszystkiego. Miałam dać z siebie wszystko i skupiłam się wyłącznie na sobie.
I: I to jest niesamowite, że im bardziej skupiasz się na sobie, tym większy masz dostęp do wszystkiego. Skupienie na sobie nie z poziomu ego, a z poziomu duchowości otwiera ci wszystkie możliwości. Nagle uzmysławiasz sobie, że przez całe twoje życie towarzyszyły ci niesamowite cuda, które tak naprawdę nie były cudami. To są po prostu rzeczy, do których masz dostęp z poziomu ducha.
O: Czy uważasz, że w sporcie brakuje poczucia duchowości? Nie pokazuje się sportowcom, że mogą rozwijać się wewnętrznie?
I: Oczywiście, że tak! I już ci powiem dlaczego! Sportowiec to jest fizol! I takie jest jego postrzeganie. Jest to osoba fizyczna, która jeszcze powiedzmy, że ma determinację. Wszystkie jego cechy postrzegane są z poziomu ciała, ewentualnie psychiki. A to jest bzdura. Bo kiedy popatrzy się na wielkich mistrzów, takich jak np. Gorge Foreman, który był bardzo uduchowiony, był zresztą chyba nawet pastorem, to okazuje się, że są oni bardzo świadomi duchowo. Ciało jest narzędziem, jest komunikatorem naszej duszy ze wszechświatem. Służy do odbierania świata, do tego, żeby żyć w fizycznej postaci. Jaki zrobimy z niego użytek to już zupełnie inna sprawa. Natomiast sport to ogromny duch. A o duchowości w sporcie prawie w ogóle się nie mówi i cieszę się, że zaczynasz ten temat. Wiem, że wielu ludzi nie ma do tego odwagi.
O: Tak, bo mylnie interpretują temat i niekiedy uważają go też za wstydliwy. Duchowość często kojarzy się z religią, jakimś szamanizmem, czy rytuałami. A to przecież kompletnie nie o to chodzi. Duchowość pozwala na wewnętrzny, indywidualny rozwój człowieka zgody z jego prawdziwymi pragnieniami. Patrząc ogólnie jesteśmy społeczeństwem niezbyt szczęśliwym. Mamy mnóstwo trosk, problemów. Nie rozumiemy, że zablokowanie właśnie tego trzeciego elementu – naszej duchowości, nie pozwala nam wieść w pełnie szczęśliwego życia.
I: Ma na to wpływ bardzo wiele rzeczy. Przede wszystkim model społeczny. Komuś jest na rękę żebyśmy żyli w oddzieleniu. Człowiek, który jest wolny, który żyje z poziomu ducha, nie jest podatny na żadną manipulację. Człowiek, który żyje z poziomu ducha jest przepełniony akceptacją, miłością, zrozumieniem. Takiego człowieka nie wykorzystasz jako narzędzia do robienia swoich interesów, bo taki człowiek nie będzie chciał nikogo skrzywdzić, żadnej istoty żyjącej i czującej. Takiego człowieka nie wykorzystasz, żeby bestialsko mordował zwierzęta, po to, żeby dostarczyć kolejne kilogramy mięsa do sklepów. Taki człowiek nie będzie niszczył planety, bo będzie czuł harmonię z naturą i odpowiedzialność za nią. Im bardziej oddzielony człowiek, czyli bardziej skupiony na fizyczności i życiu doczesnym, tym łatwiej nim manipulować.
O: Przypuśćmy, że w tej chwili dołącza do nas trzeci sportowiec i kompletnie nie wie o co nam chodzi z tą duchowością w sporcie. My wiemy, że rozwój duchowy to długotrwały proces, którego też nie da się do końca wytłumaczyć słowami, bo jest czymś co trzeba poczuć, żeby zrozumieć. Chcesz mu w kilku zdaniach wytłumaczyć o co ci chodzi i jak może się otworzyć na głos swojej duszy. Co mu powiesz?
I: Wystarczy zadawać pytania. Jestem przekonana, że każdy człowiek doświadczył wewnętrznego konfliktu. Z jakiegoś powodu jakiś wewnętrzny głos, niech to będzie intuicja, albo dusza, bo jedno z drugim jest nierozerwalne, mówi ci, że masz coś zrobić. Wszyscy dookoła jednak mówią ci: nieee, nie rób tego, zrób to, zrób tamto. A ty czujesz się wewnętrznie rozdarty, bo idziesz za tym co ci mówią wszyscy, bo może oni lepiej wiedzą, a ty nadal jesteś nieszczęśliwy. Znasz to? To jest właśnie wołanie twojej duszy, żebyś ją wreszcie zauważył i docenił. A jeśli ktoś jest bardzo osadzony na poziomie umysłu i dociera do niego tylko nauka, to polecam zagłębić się w fizykę kwantową, która w sposób naukowy może wytłumaczyć duchowość.
O: Przypuśćmy, że mamy zawodnika, który staje do walki o najwyższe trofea. Co on może zyskać, albo co może poczuć innego, niż zawodnik skupiony tylko na swojej fizyczności i na tym żeby wygrać? Mówimy tu tylko w kontekście sportu, bo wiadomo, że duchowość obejmuje każdą sferę ludzkiego życia.
I: Ty to wiesz, bo doświadczyłaś tego niejednokrotnie. Człowiek, który otwiera się na duchowość i staje naprzeciwko swojego rywala albo na linii startu z innymi zawodnikami, z którymi będzie się ścigał czuje moc. Nie fizyczną siłę, a wewnętrzną moc, spokój i zaufanie. Chcesz uruchomić swoją moc? Zacznij szanować swoją duszę, zacznij ją zauważać i kieruj się jej głosem. I wtedy zyskasz prawdziwą moc, której nikt i nic ci nie zaburzy. Kiedy ją odkryjesz poczujesz, że jesteś w jednym rytmie z całym wszechświatem, ze wszystkim. Twoja energia jest tak silna, że inni aż przy niej truchleją. Pamiętam swoją walkę z Kelsey Jeffries, z którą miałam rzekomo przegrać. Ona nie była w stanie nic mi zrobić. Nie dlatego, że miałam super kondycję, ale moja energia była tak silna, że ani o milimetr nie mogła się ruszyć. Całą walkę o mistrzostwo świata stoczyłam dosłownie stojąc na środku ringu.
O: Doświadczyłam tego samego podczas szermierki na igrzyskach olimpijskich. Nikt nie mógł mnie trafić. Cały czas byłam prowadzona przez wewnętrzną moc. Napisałaś tak: „ Jakoś tak się dzieje, że gdy o czymś pomyślę, po jakimś czasie pojawia się na horyzoncie”. Czujesz, że coś cię prowadzi?
I: Tak i za to jestem najbardziej wdzięczna. Od samego początku kiedy byłam malutkim dzieckiem, a działy się wokół mnie różne niefajne i trudne rzeczy, zawsze miałam głębokie przekonanie, że jestem bezpieczna i jakoś z tego wyjdę. Nie wiem jak, ale wewnętrznie byłam o tym przekonana i za ten dar jestem niezwykle wdzięczna. Dzięki niemu zawsze zachowywałam optymizm. Bez względu na to, co się działo, zawsze szłam do przodu.
O: Od małego spędzałyśmy dużo czasu na świeżym powietrzu, w lesie. Myślisz, że to pomaga otworzyć się na swoją duchową naturę?
I: Tak i trochę martwi mnie, że dzisiaj młodzież spędza tak dużo czasu przy ekranach. Mają bardzo mało kontaktu z przyrodą. I na pewno to, że dużo czasu spędzałam na zewnątrz, biegałam boso po piasku, po trawie, miało na mniej olbrzymi wpływ. Ziemia ma ogromne wibracje, cały wszechświat ma wibracje. Sam księżyc ma na nas ogromny wpływ. Wystarczy pełnia, a ludzie robią różne dziwne rzeczy. Częściej popełniają przestępstwa, dzieją się różne wypadki, rodzi się mnóstwo dzieci nawet przed terminem. Więc to ma na nas wpływ. Widać to po zwierzętach, a my też jesteśmy zwierzętami. Od małego intuicyjnie przytulałam się do drzew i dotykałam roślin. Brak kontaktu z naturą bardzo nas upośledza.
O: Często mówisz o byciu w tu i teraz. Myślisz, że dlatego ludzie kochają aktywność fizyczną, bo uwalnia ich od nadmiernych myśli? Ja właśnie za to kocham sport. Jest cudowną formą medytacji.
I: Absolutnie tak. Kiedy wychodzisz na bieg bez telefonu, bez słuchawek i skupiasz się na wysiłku, oddechu i biciu serca to nie da się być nigdzie indziej niż w tu i teraz, czyli w jedynym życiu jakie istnieje.
O: W swojej książce piszesz „ Kiedy najmniej się tego spodziewałam, pojawiał się ktoś, kto bezinteresownie wyciągał rękę. Nagle działo się coś, co zakrawało o magię, pozwalało mi przetrwać i iść dalej.” Przechodziły mnie ciarki jak czytałam ten fragment. Doświadczyłam zupełnie tego samego. Zawsze na mojej drodze pojawiali się odpowiedni ludzie w odpowiednim czasie, a ja sama używałam słowa magia.
I: Jak jesteś gotowy zawsze znajdzie się nauczyciel.
O: Czyli ludzi, których spotykałaś na swojej drodze traktujesz jako swoich nauczycieli?
I: Tak. Pokazywali mi tą fantastyczną stronę bycia człowiekiem, bezinteresowność, serce. Niezmiernie mnie to zaskakuje i wzrusza do dziś dnia. To jest bardzo piękne.
O: Jeszcze raz cię zacytuję, bo to chyba mój ulubiony fragment: „ Otwarte serce, wiara w to co się robi, nierezygnowanie z marzeń, odwaga w podążaniu własną drogą, ciężka praca i odrobina szczęścia – to recepta by zdobywać szczyty. Jednak największym szczytem, do którego droga jest łatwiejsza, niż mogłoby się wydawać jest szczęśliwe życie przepełnione miłością i radością. Bez względu na odnoszone sukcesy, czy ponoszone porażki.” Wiesz za co lubię ten tekst? Za to, że pokazuje, że szczęście nie zależy od naszych sukcesów i porażek, a to rzuca zupełnie inne światło na sport, który może być cudownym przeżyciem bez względu na osiągane wyniki.
I: Faktycznie tak jest. Według mnie w sporcie nie odniosłam żadnej porażki. Wszystkie doświadczenia, które miałam, jeśli chodzi o niewygrane walki, to były bardzo dobre lekcje. To jest bardzo budujące, bo każde doświadczenie nam się do czegoś przydaje. Poza tym życie to nieustające pasmo zmian.
O: „Wiem co mówię, bo w ringu byłam tylko mistrzynią świata, która pomimo satysfakcji i chwilowej radości nie wiedziała, czy zmierza w dobrym kierunku.” To pokazuje zupełnie inne spojrzenie na zwycięstwo. Nie na wygraną jako cel sam w sobie, ale jako fragment życiowej drogi.
I: Tak, to była moja duchowa droga. Początek tej drogi. Bardzo fajny trening wprowadzający do duchowości to uzmysłowienie sobie tego, że nie jestem swoim ciałem, ani nie jestem swoim umysłem. No ale jak to? Myślę więc jestem, czyż nie? A jednak nie. Okazuje się, że jest istota, która obserwuje te nasze myśli. Jeśli zapytam ciebie o czym myślałeś, kiedy coś robiłeś okazuje się, że wiesz o czym myślałeś, bo ktoś to obserwował. I to nie był twój umysł! A jeśli nie jesteś swoim ciałem, ani swoim umysłem, to zastanów się, czy ich strata jest na pewno końcem twojego istnienia.
O: To prawda. Kluczem do wszystkiego jest zrozumienie, że nie jesteśmy swoimi myślami, a obserwatorami naszych myśli. To pozwoli nam na wprowadzenie do swojego życia zmian takich jakie pragniemy.
Zakończyłaś karierę sportową w szczycie formy. Dlaczego zdecydowałaś się odejść z wyczynowego sportu właśnie w tym momencie?
I: Nie potrzebowałam już żadnych zwycięstw. Ten etap miałam za sobą. Najważniejszy dla mnie stał się spokój. W momencie, kiedy sport przestawał mi dawać spokój, a otrzymywałam tylko wewnętrzne rozedrganie, zrozumiałam, że to już nie jest moja droga. Rezygnuję z każdej rzeczy, która zaczyna powodować we mnie wewnętrzny konflikt.
O: Doskonale to rozumiem. Ale nie przestałaś stawiać sobie nowych sportowych wyzwań?
I: Iron man to 12 godzin największej radości w moim życiu. Chciałam sprawdzić jak to jest, nie umiem wyjaśnić dlaczego. Po prostu chciałam to zrobić.
O: Co miałaś w głowie przez te 12 godzin?
I: To była bardzo ciekawa podróż. Tylko ja ze sobą i słońcem. Po prostu byłam w moim najdłuższym tu i teraz w całym życiu.
O: Jakbyś miała na zakończenie powiedzieć do sportowców kilka słów o tym, dlaczego warto zagłębić się w temat duchowości, co by to było?
I: Właśnie w sporcie sięgając po duchowość, ma się szansę na odkrycie tej prawdziwej mocy, która w tobie krwi. I wtedy okazuje się, że człowiek jest nie do zatrzymania. Jest kompletny. Jest częścią tego co robi, a to co robi jest częścią jego. Kiedy wchodziłam do ringu byłam częścią walki, a walka częścią mnie. Rękawice bokserskie energetycznie były związane ze mną. Działały dla mnie. Dlatego warto w sporcie sięgnąć po to co w nas najważniejsze, najbardziej wartościowe – po ducha.
Tą piękną puentą kończymy naszą rozmowę. A jeśli temat wam się spodobał i chcecie zgłębiać go dalej odsyłam was do książki Dana Millmana „Siła spokoju. Droga miłującego pokój wojownika”. Książka opisuje historię mistrza świata w akrobatyce sportowej i jego duchową ścieżkę. Gorąco polecam.